Moje rekomendacje

Dariusz Rekosz poleca…

Najgorsze dzieci świata

Autor: David Walliams
Wyd.: Mała Kurka, 2018

Dzieci miewają różne przypadłości (przeczytajcie uważnie to zdanie! Najlepiej kilka razy!). David Walliams obnaża niektóre z tychże przypadłości w swojej najnowszej książce zatytułowanej „Najgorsze dzieci świata”. Pomyślicie, że to inna wersja znanego bestsellera „Dzieci z dworca ZOO” (lub coś w ten deseń), ale zapewniam Was – nic podobnego! Po pierwsze książka nie jest powieścią, tylko antologią opowiadań, a po drugie – porusza bardziej „przyziemne” problemy, niż ćpanie, chlanie wódy i… wiadomo co.

Rozpocznę od tego, że „Najgorsze dzieci świata” – w polskiej wersji językowej – różnią się technicznie od wcześniejszych książek, wydanych przez Małą Kurkę. Tym razem pozycję wyposażono w twardą oprawę, szyty grzbiet i obwolutę, a każda ze stron kipi wręcz kolorami, prezentując kolejne rozdziały na quasi-kredowym, śliskim papierze. Noooo… (cmokam z zachwytu). Przyznać trzeba, że zrobiono to na bogato i dołożono absolutnie wszelkich starań, żeby „Dzieci” wyróżniały się na księgarskich półkach. Koniecznie trzeba też wspomnieć, że kolorowe ilustracje, które wykonał niezawodny Tonny Ross, nie są wyłącznym atutem tego, co znajdziecie w środku. Od razu rzuca się w oczy nieszablonowy skład i łamanie treści, zastosowanie różnego liternictwa, użycie mnogości krojów czcionek oraz znakomite połączenie tekstu z rysunkami. Książki „Najgorsze dzieci świata” nie czyta się ot tak, zwyczajnie. Tym razem przeżywamy niesamowitą przygodę i dajemy się wciągnąć w to, co czyha na nas na kolejnych stronicach. A jest tego całkiem sporo!

Wydawca pisze na okładce – „Uwaga! W środku dziesięć cudownie okropnych opowiadań…” Zastanawiacie się, jak coś może być jednocześnie cudowne i okropne? No to już jesteście „trafieni”. Miałem to samo, gdy tylko wziąłem książkę do ręki. A potem bez opamiętania dałem się wciągnąć w przygody bohaterów, którzy nie bez przyczyny nazywają się: Stach Ślinotok, Magda Mazgaj, Wicio Wszarz, Weronika Wiercipiętka, Gutek Gmeracz, Becia Bajzel, Mądraliński Ming, Wietrzna Wikta, Drętwy Dariusz oraz Kanapowa Kryśka. Opowiadania można czytać w dowolnej kolejności. Każde z nich stanowi zamkniętą całość. Każde z nich (podobno!) kończy się morałem – musicie to sprawdzić! I w każdym z nich… znajdziecie kawałek siebie. Tak, tak, moi drodzy. Pamiętacie pierwsze zdanie, które prosiłem, abyście przeczytali uważnie i nawet kilka razy? Ta książka jest książką o nas samych! Przedstawione w niej „dziecięce” przypadłości są w rzeczywistości naszymi przypadłościami. David Walliams znakomicie skarykaturował rodzaj ludzki – niemal w stylu Jeana de La Fontaine ukazał ludzkie przywary i dał do zrozumienia, że nie jesteśmy idealni. Bałaganimy, puszczamy wiatry, nie potrafimy się cieszyć, gmeramy w nosie, mazgaimy się i przemądrzamy. I niech ktoś temu spróbuje zaprzeczyć! Czas, żeby wskazać ulubione opowiadanie. Sądzicie, że będzie to mój imiennik, Drętwy Dariusz? Nic z tego. Moje ulubione i najcudowniej najgorsze dziecko świata to Becia Bajzel. Dlaczego? O tym musicie się już przekonać sami.

Na koniec powiem jeszcze jedno – książki Davida Walliamsa przetłumaczono na 53 języki i sprzedano ich już ponad 22 miliony egzemplarzy. Szczęka opadła? A jakże! Aha, ostrzeżenie! Przy niektórych fragmentach „Najgorszych dzieci świata” można się posikać ze śmiechu. Radzę uważać…