Moje rekomendacje

Dariusz Rekosz poleca…

Dezerter

Autor: Siegfried Lenz
Wyd.: Bellona, 2018

„Mężczyzna na wojnie ma uważać; ma zabijać albo dać się zabić, a jeśli tego nie może, musi iść do domu. Tak to już jest. Nie moja wina, że jestem tutaj, a moja lufa wskazuje na twoją pierś. Ale jestem tutaj i jest wojna, i my obaj, ty i ja, musimy się do tego stosować. Mamy być posłuszni wojnie, nawet jeśli nienawidzimy jej jak zarazy. W końcu obaj chcielibyśmy żyć, ty i ja, a kto na wojnie chce pozostać żywy, nie może myśleć o niczym innym, tylko o swojej krwi. Odejdź, idź w innym kierunku, zawróć albo kładź się spać. Ale nie waż się podejść bliżej. Wtedy… wtedy będę musiał wystrzelić.” – tak w myślach „rozmawiał” ze swym przeciwnikiem bohater książki jednego z najważniejszych głosów literatury powojennej i współczesnej. Tytuły Siegfrieda Lenza były tłumaczone na wiele języków i osiągnęły międzynarodowy sukces. Ważne miejsce w jego twórczości zajmują Mazury. W 2011 roku został honorowym obywatelem Ełku. To właśnie stamtąd pochodzi Walter Proska – młodym niemiecki żołnierz, przydzielony do małego oddziału, którego zadaniem jest zabezpieczenie linii kolejowej. „Wyczerpani upałem i atakami sił partyzanckich żołnierze są zmuszeni wykonywać rozkazy, które stopniowo stają się coraz bardziej nieludzkie. Spora część z nich w rezultacie popada w szaleństwo i jest prześladowana myślami o śmierci.”

Książka – niesamowicie wstrząsająca. Razem z bohaterem przeżywamy horror ostatniego lata II wojny światowej. „Wieści z frontu wschodniego są coraz bardziej niepokojące.” A Proska próbuje odnaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania: „Czy służba jest ważniejsza od sumienia? Kim w istocie jest wróg? Czy można uniknąć winy? I wreszcie – gdzie podziała się Wanda, Polka z oddziału partyzanckiego, o której nie może zapomnieć?”

No i wreszcie największy hit – Lenz napisał tę książkę w roku 1951, ale nigdy dotychczas nie została opublikowana! Gdy tylko trafiła na księgarskie półki, to niemal od razu znalazła się na 1. miejscu listy bestsellerów tygodnika „Der Spiegel”. Jak informuje wydawca – „Tytuł ten szczęśliwie odnaleziono w archiwum Deutsches Literaturarchiv w Marbach am Neckar. W latach pięćdziesiątych jego tematyka była zdaniem wydawców zbyt kontrowersyjna, by ujrzeć światło dzienne”. Zresztą sam autor miał dylemat, jaki tytuł nadać swojej powieści. Najpierw miało to być „Spotkanie” (nawiązujące do starej piosenki żołnierskiej „Nun geht’s Abschiednehmen”), a później „Bagno” („Der Sumpf”).

Rekomendację „Dezertera” rozpocząłem od fragmentu, opisującego nocne spotkanie Proski z partyzantem, który udał się na pechowy rekonesans. Zakończę cytatem, jaki znajdziecie kilkanaście wersów dalej: „Proska zgiął palec, pociągnął z zamkniętymi oczyma. Wszystkie pociski wyleciały; magazynek był pusty. Nie widział, jak chłopiec z lekko zdumionym, skonsternowanym wyrazem twarzy chwycił się za lewą stronę klatki piersiowej, jak jego kolana się załamały, a on skulony upadł do tyłu w trawę, obrócił się raz i znieruchomiał.”