
Niewiarygodne przygody Marka Piegusa
Autor: Edmund Niziurski
Wyd.: Nasza Księgarnia, 1965
Wybrałem okładkę „Niewiarygodnych przygód…” z roku 1965. Z wszystkich polskich wydań tej książki (a było ich w sumie – jeśli dobrze policzyłem – aż czternaście), chyba ta właśnie jest najbardziej rozpoznawalna. A to za sprawą kreski Bohdana Butenki. Po raz pierwszy książkę wydano w roku 1959 i, jak podaje Wikipedia: „Ze względu na walory rozrywkowe, potoczystą akcję i absurdalne poczucie humoru powieść szybko zdobyła wśród czytelników dużą popularność. W efekcie w 1966 powstał oparty na jej motywach serial telewizyjny.” Może jako ciekawostkę należy jeszcze przytoczyć fakt, że rekomendowana pozycja pojawiła się także po węgiersku, pod tytułem: „Szeplős Márk hihetetlen kalandjai”.
Zupełnie niedawno odświeżyłem sobie „Piegusa” w wersji filmowej. Potem sięgnąłem po papier i muszę Wam powiedzieć, że jest w niej wiele ponadczasowych wartości. Pamiętacie, jak to się zaczyna? W takim razie posłuchajcie – „Na naszej ulicy mieszkał obywatel trzynastoletni. Znajomi chłopcy powiedzieli mi, że nazywa się Marek Piegus, i że chodzi do szóstej klasy. Chłopiec ten już dawno wpadł mi w oko. Może dlatego, że był niesamowicie piegowaty w sposób urągający wszelkim rozsądnym normom, a może dlatego, że miał zawsze strutą minę.” Co było powodem takiej miny? Jak twierdził sam zainteresowany – on zawsze tak wygląda, a mina jest odzwierciedleniem prześladującego go pecha. No i opowieści Marka o sytuacjach, w których onegdaj się znalazł stały się kanwą do wykreowania „niesamowitych przygód”. A ręczę – tym, którzy nie czytali – że tylko Marka mogło spotkać to, co autor zamieścił między okładkami.
Przeskoczę jeszcze na chwilkę do serialu. Dziewięć odcinków wyreżyserował Mieczysław Waśkowski, który do spółki z autorem książki stworzył także scenariusz. Zagrała w nim plejada ówczesnych (1966) aktorów. Między innymi: Bronisław Pawlik, Ludwik Benoit, Jadwiga Chojnacka, Roman Kłosowski, Janusz Kłosiński, Stanisław Milski, Mieczysław Czechowicz i inni.
A książkę czyta się z uśmiechem na twarzy. Pogodnie przewracając kartki, na których co rusz pojawia się humorystyczna ilustracja lub stylizowane czcionki. Warto więc sobie przypomnieć, co w mniemaniu Marka znaczy pech… Aha! I nie trzeba gnać do antykwariatu. Najnowsze wydanie „Piegusa” pochodzi z 2006 roku.