Moje rekomendacje

Dariusz Rekosz poleca…

O książce

Autor: praca zbiorowa
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Ossolineum, 1987

Czy można napisać książkę o… książce? Oczywiście, że tak! Zresztą ta pozycja jest tego najlepszym dowodem. Mimo, że w podtytule głosi, iż jest to: „mała encyklopedia dla nastolatków”, to muszę przyznać, że wcale nie czyta się jej jak encyklopedii, a odbiorcami mogą być czytelnicy w dowolnym wieku.

Zacznę od tego, że zilustrowanie i w pewnym sensie zaprojektowanie tej książki powierzono Bohdanowi Butence. I był to strzał w dziesiątkę! Dzięki temu pozycja wyłamała się z kanonu naukowych opracowań encyklopedycznych i stała się wyjątkowo wyjątkową jeszcze przed wprowadzeniem jej na rynek. Jak opowiada Mistrz Polskiej Ilustracji, było to tak: „Zakład Ossolińskich miał kiedyś na rynku we Wrocławiu swoją własną księgarnię patronacką. Do wydania tejże pozycji, mimo socjalistycznych niedoborów, przygotowano się nader skwapliwie. Wydawca postarał się o porządny papier, szyty grzbiet, nieszablonowy druk, a nawet wyjątkową jak na owe realia obwolutę. Cenę detaliczną książki ustalono na ówczesne dwa i pół tysiąca złotych i rzucono ją do wspomnianego sklepiku. Rzucono – bo w tamtych czasach większość towarów rzucano (mięso, cukier, meble, itd.). Co się wówczas okazało? Czytelnicy już od kilku dni czatowali na tę książkę. Tuż przed otwarciem księgarni, gdy zauważono przez sklepowe witryny, że pozycja została wyłożona do sprzedaży, tłum naparł z taką furią, że szyby nie wytrzymały i społeczeństwo zdemolowało główne wejście, byleby tylko zakupić wyczekiwaną książkę. Od tamtego czasu miewałem wiele propozycji od innych wydawców, które brzmiały mniej więcej tak – panie Bohdanie, niech nam pan zilustruje taką pozycję, żeby i nam ludzie wybili szyby w księgarni. Jak do tej pory nie udało się osiągnąć podobnego rezultatu.”

Tyle Bohdan Butenko. A co w środku? Rewelacyjnie zredagowane pojęcia, związane z księgarstwem i książką w ogóle – od „Abecedariusza”, aż do „Żywej paginy”. Wszystko to z bardzo dobrymi zdjęciami, skanami, schematami (jak np. druk na maszynie drukarskiej płaskiej) oraz unikatowymi rysunkami wspomnianego ilustratora. Całość zamknięto w twardą oprawę, a poszczególne rozdziały, których wyznacznikiem są kolejne litery alfabetu (wszak jest to encyklopedia) rozdzielono czerwonymi stronicami, dzięki czemu łatwo dotrzeć do szukanego hasła. Ponad 430 stron zawiera około 500 pojęć. Założę się, że lwia ich część nadal jest aktualna, więc zapraszam do wyszperania „O książce” na aukcji internetowej lub w antykwariacie. Warto!