Moje rekomendacje

Dariusz Rekosz poleca…

Szwambrania

Autor: Lew Kassil
Wyd.: Nasza Księgarnia, 1958

„Szwambrania” jest książką nietuzinkową. Wydano ją w Polsce tylko dwa razy – po raz pierwszy w 1950, a po raz drugi – osiem lat później. Jednak na początku koniecznie muszę poświęcić kilka słów autorowi.

Lew Abramowicz Kassil urodził się w 1905 r. w mieście o zaskakującej nazwie Engels. Miasto to zawdzięcza swoją nazwę jednemu z głównych ideologów socjalizmu – Fryderykowi Engelsowi. Jest położone na przeciw Saratowa, nad Wołgą. Co ciekawe, w latach 1914-31 nazywało się Pokrowsk. I to właśnie w Pokrowsku rozgrywa się większość akcji rekomendowanej książki.

Wikipedia podaje, że Kassil (zmarły w 1970) był pisarzem, popularnym wśród radzieckiej młodzieży. Jego ojciec był lekarzem, a matka nauczycielką muzyki. Po zapoznaniu się z nawet tak skąpym opisem życia autora, bez trudu można się zorientować, że „Szwambrania” jest powieścią autobiograficzną. Nie stanowi jednak prostego i suchego opisu kolejnych miesięcy życia Kassila. W sposób narracyjny i ocierając się o gatunek przygodowo-podróżniczy, przedstawia młodzieńcze (a właściwie dziecięce) lata życia autora, kładąc nacisk na lekko sardoniczny stosunek do nowych czasów, jakie nastały wraz z nadejściem Wielkiej Rewolucji Październikowej w 1917 roku.

Ukazując niesprawiedliwość i skostnienie carskiego ustroju, bezlitośnie obnaża i punktuje niedoskonałości bolszewickiego porządku. Rodzina Kassila zostaje zmuszona do zmiany przedrewolucyjnego dobrobytu na coraz mniejsze i coraz bardziej ciasne mieszkanko, coraz częstszy głód, a czasami i… wszy. Pospolite stają się zakaźne choroby, a także wszechogarniająca społeczeństwo bieda. Ceny szybują, z gimnazjum uroczyście wynosi się portret znienawidzonego Mikołaja Romanowa, na ulicach i w domach pojawiają się wojskowe oddziały Rad Delegatów, a pewnego dnia… Lenin zostaje postrzelony.

Wielka historia, widziana oczami kilkuletniego chłopca (i jego brata) staje się pretekstem do zabawy w Szwambranię – nieistniejące państwo położone na wyspie, przypominającej kształtem wielki kieł. Chłopcy narysowali nawet mapę nowego lądu, łącznie z najważniejszymi punktami geograficznymi i „miejscem, gdzie się ziemia zaokrongla” (pisownia oryginalna). Czytałem tę książkę bodaj dwukrotnie. Zaręczam, że i Wy do niej wrócicie. Wrócicie i zdziwicie się, że w Rosji od stu lat nic się nie zmieniło…