
Słodki świat Ewy Wachowicz
Autor: Ewa Wachowicz
Wyd.: ProMiss, 2005
Istnieje takie nieoficjalne stwierdzenie, że autor książek wkłada do swojego pierwszego dzieła wszystko, co najlepsze. Najświeższe pomysły, najzabawniejsze historie, najbardziej sensacyjne informacje, a nawet… całe swoje serce. Być może jest w tym ociupina prawdy, jednak gdy prześledzicie produkcje książkowe Ewy Wachowicz, to z pewnością zgodzicie się ze mną, że od pierwszej do ostatnio wydanej – wszystkie jej „zbiory kucharskich tajemnic” są jednakowo przepyszne. A „Słodki świat…” rozpoczyna tę listę z wyjątkowym przytupem!
Chociaż pierwsze wydanie tej pozycji miało miejsce w 2005 roku, to od tamtego czasu trzeba ją było dodrukowywać już pięć albo i sześć razy. Skąd taka popularność? Muszę zacytować fragment zajawki: „Ewa Wachowicz […] nie wyobraża sobie świata bez słodyczy. Podkreśla nawet z dumą, że jest od nich uzależniona! Jej pierwsza książka musiała więc być o deserach. Przedstawia w niej swoje ulubione przepisy, i te najstarsze, tradycyjne, i te zbierane przez jej mamę, i te które komponuje dla swojej córki, i te które przywiozła z podróży po całym świecie.” Czyli, że już wiadomo, co znajdziecie wewnątrz? Nie byłbym tego taki pewien.
Treść podzielono na sześć zasadniczych rozdziałów: „Moje najważniejsze desery”, „W rodzinnym domu”, „Z telewizyjnego ekranu”, „Dla najmłodszych smakoszy”, „Tradycja” oraz „Podróże”. W sumie zgromadzono w nich 85 przepisów, opatrzonych fenomenalnymi fotografiami i… ciekawostkami (o różnym stopniu pikanterii), które znakomicie wypełniają każdą stronicę. Świetnej jakości papier kredowy, profesjonalne łamanie i skład tekstu oraz czytelna zawartość (z bardzo dobrą typografią) sprawiają, że „Słodki świat…” otwiera się przed nami niczym skarbiec czterdziestu rozbójników. I nie byłoby w tym sezamie nic wyjątkowego, gdyby nie czuło się tego, że te ponad 200 stron przepysznych opisów wypłynęło prosto z serca Najpiękniejszej Polki.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wskazał kilku swoich ulubionych przysmaków, które można wykonać dzięki rekomendowanej książce. A więc z pewnością będzie to: opity Izydor, sernik z kokosem i brzoskwiniami, mus czekoladowy, malinowe lustro, tarta z jabłkami, strudel jabłkowy, grzybki, a nawet… pańskie jaja! Szczególnie polecam zrobienie „grzybków”, które wyglądają jak prawdziwe borowiki, ale ich kapelusze wypełnia się waniliowym kremem. Właściwie powinienem napisać krememmmmmm…
Wśród ciekawostek wymienionych na łamach książki znajdziecie kilkanaście znanych nazwisk – Edward Linde-Lubaszenko, Elżbieta Zającówna, Dorota Segda, Grzegorz Turnau, Henryk Gołębiewski, Jerzy Trela, Renata Dancewicz,… To właśnie o ich upodobaniach słodkościowych pisze Ewa (zgadnijcie, kto jest takim łasuchem, że czasami może go zadowolić nawet… słoik dżemu?).
Książkę zadedykowała swojej mamie. Wcale się nie dziwię, bo chyba każdy z nas najlepiej pamięta zapach maminej kuchni. Życzę Wam wszystkiego słodkiego. Kobietom też, zwłaszcza, że – jak przeczytacie na okładce – „Nie bójcie się słodyczy! Słodkie hobby Ewy nie przeszkodziło jej w zdobywaniu tytułów Miss Polonia, Wicemiss Świata i Najpiękniejszej Studentki Świata”. Idę do kuchni…